Autor: Anita Żegunia-Królak

SOSY DO MIĘS, WĘDLIN, JAJEK

SOSY DO MIĘS, WĘDLIN, JAJEK

Tak, wiem, zorientowałam się, Wielkanoc minęła 2 tygodnie temu… :o) Tak się jakoś u nas utarło, że na te właśnie Święta robię różne sosy, ale przecież nie trzeba ich robić „od święta” można zdecydowanie częściej i tak właśnie jest. Ciągle jednak gubię przepis na klasyczny […]

OLIWNE CIASTO CZEKOLADOWE #2

OLIWNE CIASTO CZEKOLADOWE #2

No cóż projekt idzie trochę opornie… ale jeszcze się nie poddaję :o) Przyznaję, że ostatnie tygodnie miałam wycięte z życiorysu, zwłaszcza kulinarnego. Po styczniowej operacji rekonwalescencja nie przebiegała tak szybko jak zakładałam, ponoć pesel już nie ten… Na niewiele miałam ochotę, najlepiej wychodziło mi leżenie… […]

BOEUF BOURGUIGNON #1

BOEUF BOURGUIGNON #1

Uwielbiam książki kulinarne :o) Przez kilka lat zebrałam pokaźną biblioteczkę.  Lubię je przeglądać a czasem czytać do poduszki. Zasadniczo książki są jednak przede wszystkim po to by z nich korzystać gotując…

Niedawno, po raz kolejny, obejrzałam film „Julie & Julia”. Kto nie widział, a lubi tematykę kulinarną to polecam, chociażby ze względu na Meryl Streep. Pamiętam, że przez książkę o tym samym tytule, a która była podstawą scenariusza nie przebrnęłam… To rzadki przypadek, kiedy zdecydowanie wolę film od książki :o)

Do rzeczy. Julie Powell zainspirowała mnie do podjęcia wyzwania. Postanowiłam wykorzystać moje książki kulinarne. Założyłam, że w ciągu roku wypróbuję 50 przepisów. Pewnie nie wszystkie przypadną mi do gustu, więc tylko odnotuję, że podjęłam próbę gotowania, a opublikuję tylko te, które warte będą powtórzenia.

Skoro zainspirował mnie film o przepisach Julii Child to oczywiście jako pierwszy zagości przepis z jej książki kulinarnej, którą kupiłam po obejrzeniu filmu :o)

W porównaniu do większości książek kulinarnych ta jest nietypowa, czyli wydana jak powieść, bez żadnych ilustracji. Przypomina te odziedziczone po Mamie, wydawane w latach 70tych. Zupełnie mi to nie przeszkadza. Mam tu kilka ulubionych.

Wołowina po burgundzku smakowała wszystkim, którzy ją u mnie jedli. Tak, korzystałam z tego przepisu wiele razy, a do tej pory tu nie zagościła, bo gulasze są niefotogeniczne… :o) Dokładnie z tego powodu wciąż nie zamieściłam przepisu na polędwiczki w sosie śliwkowym, ale kiedyś to nadrobię.

Oryginalny przepis znajdziecie na stronie 118 „Gotuj z Julią”, poniżej wersja ciut przeze mnie zmodyfikowana.

Składniki na porcję dla 6-8 osób:

około 1,8 kg wołowiny na gulasz czyli karkówki, łopatki lub rozbratla, pokrojonej w kostkę o boku 2-3 cm

125 g boczku pokrojonego w kostkę  (tyle ma opakowanie z Lidla, może być trochę więcej)

2 szkl. pokrojonej w plastry cebuli

1 szkl. pokrojonych w plastry marchewek

1 szkl. posiekanych pomidorów, świeżych lub z puszki

1 butelka czerwonego wytrawnego wina, u mnie najczęściej chianti

2 szkl. bulionu wołowego

bukiet ziół – natka pietruszki, tymianek, ziele angielskie, liść laurowy

sól

pieprz

0,3 – 0,5 kg drobnych pieczarek

Wyjmuję mój ulubiony żeliwny garnek. Najpierw na patelni rozgrzewam olej i  zrumieniam na nim partiami kawałki mięsa. Przekładam do garnka, solę i pieprzę. Na tym samym tłuszczu podsmażam boczek, przekładam do garnka. Następnie podsmażam marchewki i cebulę, przekładam do garnka. Dodaję pomidory, bukiet ziół i wlewam wino. Najczęściej nie dodaję bulionu tylko kostki wołowe. Zagotowuję i duszę na wolnym ogniu, 2 h – 2,5 h, do miękkości mięsa. Nie bawię się w odcedzanie  mięsa i redukowanie sosu. Jeśli daję tylko wino to nie ma takiej potrzeby. Nie zagęszczam też sosu. Jedynie pod koniec gotowania dodaję pieczarki wcześniej  uduszone na maśle. Jeśli są malutkie to odcinam nóżki i duszę w całości, jeśli większe to kroję na pół.

Do gulaszu podaję makaron, kaszę lub ziemniaki. Co kto lubi, można zjeść też z chlebem, albo bez żadnych dodatków.

Okres jesienno-zimowy to idealny czas na takie treściwe, rozgrzewające potrawy. Naprawdę warto wypróbować gulasz w tej wersji :o)

ŻABA W KUCHNI

ŻABA W KUCHNI

Lubię wtorki. To jedyny dzień powszedni kiedy wieczorami przeważnie gotuję. Tak ułożył się nam plan zajęć popołudniowych, że zazwyczaj wtorkowe wieczory mam wolne, o ile nie nastąpi spiętrzenie pracy i nie wracam do biura… Zazwyczaj przygotowuję ciepłą kolację, czasami nawet zostaje coś na środowe drugie […]

DACQUOISE – TORT BEZOWY

DACQUOISE – TORT BEZOWY

Nowy Rok uczcijmy tortem :o) Dacquoise to tort bezowy, można więc zużyć do niego białka, które pozostają z ciast czy deserów, do których używa się samych żółtek – pączków, kremu brulee czy  chociażby do Key Lime Pie. Oryginalny tort pochodzi z bydgoskiej Cukierni SOWA, choć teraz […]

TORT MAKOWY

TORT MAKOWY

W moim domu nigdy nie robimy makowca, takiego zawijanego, na drożdżowym cieście z obłędną ilością maku. Nie potrafimy? Może… Z resztą zazwyczaj znalazła się dobra dusza, która na Święta obdarowywała nas tym ciastem. Wyśmienite piekła ciocia Karola, niestety nie ma jej już z nami od pewnego czasu… Może piecze je teraz dla Pana Boga? Kto wie…

W kanonie bożonarodzeniowych słodkości znajduję się u nas ciasteczka, w duuuużej ilości, ciasto meksykańskie  i tort makowy.

Lubię i potrafię robić torty w różnych wersjach, ten jest szczególny i przygotowuję go tylko raz w roku.

Dawno temu przepis na niego dostała Mama od znajomej kucharki, było to w czasach kiedy nie  można było kupić masy makowej w puszkach… :o) Oryginalny przepis zamieszczam poniżej.

„Ciasto:

2 szk. maku

1 ½ szk. cukru

3 duże łyżki przesianej bułki tartej

8-10 jaj

zapach migdałowy

Mak sparzyć i zmielić. Żółtka utrzeć z cukrem, dodać mak i bułkę tartą. Białka ubić na sztywną pianę, lekko wymieszać z pozostałymi składnikami.”

Zmodyfikowałyśmy z Mamą ten przepis. Jeśli jednak nie jesteście zwolennikami masy makowej z puszki to proponuję pozostać przy oryginalnych składnikach ciasta.

Ciasto:

1 puszka gotowej masy makowej (850 g)

3 duże łyżki przesianej bułki tartej

8-10 jaj

Białka oddzielam od żółtek. Masę przekładam do miski i ucieram ją z żółtkami. Dodaję bułkę tartą, ważne, żeby była przesiana – zastępuje mąkę, więc potrzeba by była jak najdrobniejsza. Białka ubijam na sztywną pianę ze szczyptą soli i delikatnie łączę z masą makową. Tortownicę o średnicy 26 cm smaruję masłem i wysypuję bułką tartą. Wlewam ciasto i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 170 stopni C. Piekę około 1 godziny. Ponieważ ciasto jest bardzo wilgotne, nie rośnie za bardzo, sprawdzam raz, przed końcem pieczenia, czy na środku nie jest surowe. Łatwiej przepieka się w większej tortownicy. Studzę je na kratce. Kroję na 3 blaty. Pierwszy blat smaruję konfiturą bądź galaretką z czarnej porzaczki, można też użyć wiśni, typu „frużelina”, ale mnie lepiej smakuje z porzeczką. Kładę drugi blat i smaruję połową kremu kawowego. Przykrywam trzecim blatem. Całość tortu pokrywam cienką warstwą kremu, a z pozostałego wykonuję ozdoby. Blatów nie nasączam, jak w przypadku tortów przygotowywanych na biszkopcie, bo ciasto jest naprawdę wilgotne.

Tort przygotowuję przynajmniej dzień wcześniej, żeby smaki połączyły się. Myślę, że można go przechowywać w lodówce do tygodnia, choć nigdy nie miałam okazji tego sprawdzić, zazwyczaj znika w czasie Świąt… :o)

Coraz rzadziej korzystam z klasycznego kremu do tortu, ale w tym wypadku jest on niezbędny. Do tego tortu zrobiłam go z 3 jajek, ale proporcje dają się łatwo dostosować. Jeśli chcę zrobić duży tort z dwiema warstwami kremu to przygotowuję go z 5 jajek.

Podstawowy krem maślany:

3 jaja

30 dkg cukru

30 dkg masła (82% tłuszczu)

Jaja z cukrem ubijam na parze do momentu, aż cukier rozpuści się. Następnie masę studzę wkładając garnuszek do zimnej wody, wciąż ubijając. Tyle teoria, a ponieważ nie znoszę ubijania na parze, robię to bezpośrednio na płytce elektrycznej, ubijając mikserem… ale ostrzegam, że trzeba do tego pewnej wprawy i nie gwarantuję, że za pierwszym razem uda się nie przypalić masy… :o)

Masło ubijam mikserem, aż będzie puszyste, dodaję stopniowo ostudzoną masę. W ten sposób przygotowuję wersję podstawową, można do niej dodać: wanilii, przesianego kakao – to bezpieczne dodatki, bardziej ryzykowne jest dodanie zmiksowanych owoców (truskawki, maliny) bo krem potrafi się zważyć… Dla zaostrzenia smaku dodaję też łyżkę lub dwie spirytusu. Ważne by nie rozcieńczyć zbytnio kremu, dlatego potrzebny jest alkohol wysokoprocentowy, w temperaturze pokojowej.

Do tortu makowego robię zawsze krem kawowy. Próbowałam rozpuszczać kawę instant w spirytusie, ale to się nie udaje. Najprościej jest zrobić to w niewielkiej ilości gorącej wody, ostudzić i dodać stopniowo do kremu. W tym roku, żeby uniknąć nadmiernego rozcieńczenia kremu, do gorącej masy jajecznej wsypałam czubatą łyżkę kawy insatant. Kawa rozpuściła się w masie, pod wpływem temperatury i miksowania, ale czasami to się nie udaje, i mogą powstać kawowe grudki w kremie…

Przyznaję uczciwie, że przygotowanie dobrego kremu wymaga pewnej wprawy, ale warto spróbować :o)

Tort przełożony kremem maślanym wyjmuję z lodówki około pół godziny przed podaniem, żeby nabrał temperatury pokojowej, inaczej jest twardy i nie komponuje się z pozostałymi składnikami.

EGGNOG

EGGNOG

Święta to oczywiście czas, gdy wspominamy narodzenie Jezusa, ale też czas gdy spotykamy się z rodziną i przyjaciółmi. Wigilię spędziliśmy w dużym, rodzinnym gronie w Gdańsku. Było gwarnie i radośnie, jedliśmy, kolędowaliśmy i wymienialiśmy się prezentami. Pierwszy dzień Świąt również rodzinnie, ale już w domu. […]

CIASTECZKA MAŚLANE

CIASTECZKA MAŚLANE

Posiadam pewne doświadczenie jako mama i ciotka, więc mogę stwierdzić, iż dzieci najbardziej lubią proste smaki, także ciasteczkowe. Zazwyczaj też nie przepadają za bakaliami. Dlatego mimo, że staram się by ciasteczka pieczone na Święta były bardziej wyszukane to z myślą o dzieciakach przygotowuję zawsze porcję […]

BARSZCZ WIGILIJNY

BARSZCZ WIGILIJNY

Raz w roku, na Wigilię, robię postny barszcz, na zakwasie, który sama przygotowuję. Uczciwie rzecz ujmując to robię go z Tatą. Jemu w udziale przypada obranie i poszatkowanie buraków. Zrobienie barszczu przebiega w kilku etapach, ale najważniejsze jest nastawienie buraków na zakwas, na kilka dni przed Świętami. W tym roku zrobiłam to w zasadzie w ostatniej chwili, czyli wczoraj. Przepis pochodzi z KUCHNI, z przed kilku, a może i kilkunastu lat.

Zakwas buraczany:

2 kg buraków

2 kromki razowego chleba

4 ząbki czosnku

po 10 ziaren pieprzu i ziela angielskiego

2 liście laurowe

1 łyżka cukru

1 łyżka soli

Buraki myję, obieram i szatkuję na cienkie plasterki – czytaj Tata :o) Bardzo ułatwia pracę przystawka do szatkowania warzyw, którą montujemy do maszynki do mielenia mięsa. Buraki wkładam do glinianego garnka, może też być duży słój. Dodaję przyprawy i chleb. Zalewam letnią, przegotowaną wodą, w ilości, która pokryje buraki. Garnek przykrywam gazą i odstawiam w ciepłe miejsce na 4-5 dni. Następnie zbieram z powierzchni pianę, przecedzam zakwas, dodaję sól i wlewam do butelki lub słoika.

W oryginalnym przepisie jest gotowany wywar z warzyw i suszonych grzybów. Jednak ja ułatwiam sobie pracę. Grzyby do uszek gotuję w większej ilości wody, a otrzymany wywar zostawiam do barszczu. Pozostawiam również wywar z gotowania warzyw na sałatkę jarzynową :o) W Wigilię łączę te trzy płyny, mocno podgrzewam, doprawiam do smaku: solą, pieprzem, cukrem, odrobiną octu lub soku z cytryny. Każdy pewnie ma swój ulubiony smak barszczu, więc doprawienie to naprawdę bardzo indywidualna sprawa. Trzeba tylko pamiętać o jednym: barszcz nie może być zagotowany, bo straci swój piękny bordowy kolor i stanie się burobrązowy…

24 grudnia 2013

Człowiek całe życie się uczy… :o) Muszę nanieść poprawkę, którą już w zeszłym roku wprowadziłam, korzystając z wpisu znalezionego na jednym z kulinarnych blogów.

1 kg buraków myję, zawijam w folię aluminiową, każdy osobno, piekę w piekarniku nagrzanym do 180 stopni, aż będą miękkie. Studzę, obieram ze skórki i trę na tarce o dużych oczkach – czytaj Tata :o) Starte buraki zalewam wywarem z jarzyn i zagotowuję do pierwszego wrzenia.  Wywar przecedzam i łączę z wywarem grzybowym oraz zakwasem. Dosmaczam.

Tak przygotowany barszcz jest po prostu idealny i zachwycający, wart włożonego trudu i poświęcenia palców… :o)

SŁODKIE CAŁUSKI

SŁODKIE CAŁUSKI

W tym roku jestem zdecdowanie lepsza w teorii niż w praktyce. Może tak się zdarzyć, że bożonarodzeniowe ciasteczka obejrzymy jedynie na zeszłorocznych zdjęciach… Po cichu mam nadzieję, że w weekend uda mi się oderwać od pracy i porządzę ciut w kuchni. Póki co kolejny przepis […]