W moim domu nigdy nie robimy makowca, takiego zawijanego, na drożdżowym cieście z obłędną ilością maku. Nie potrafimy? Może… Z resztą zazwyczaj znalazła się dobra dusza, która na Święta obdarowywała nas tym ciastem. Wyśmienite piekła ciocia Karola, niestety nie ma jej już z nami od pewnego czasu… Może piecze je teraz dla Pana Boga? Kto wie…
W kanonie bożonarodzeniowych słodkości znajduję się u nas ciasteczka, w duuuużej ilości, ciasto meksykańskie i tort makowy.
Lubię i potrafię robić torty w różnych wersjach, ten jest szczególny i przygotowuję go tylko raz w roku.
Dawno temu przepis na niego dostała Mama od znajomej kucharki, było to w czasach kiedy nie można było kupić masy makowej w puszkach… :o) Oryginalny przepis zamieszczam poniżej.
„Ciasto:
2 szk. maku
1 ½ szk. cukru
3 duże łyżki przesianej bułki tartej
8-10 jaj
zapach migdałowy
Mak sparzyć i zmielić. Żółtka utrzeć z cukrem, dodać mak i bułkę tartą. Białka ubić na sztywną pianę, lekko wymieszać z pozostałymi składnikami.”
Zmodyfikowałyśmy z Mamą ten przepis. Jeśli jednak nie jesteście zwolennikami masy makowej z puszki to proponuję pozostać przy oryginalnych składnikach ciasta.
Ciasto:
1 puszka gotowej masy makowej (850 g)
3 duże łyżki przesianej bułki tartej
8-10 jaj
Białka oddzielam od żółtek. Masę przekładam do miski i ucieram ją z żółtkami. Dodaję bułkę tartą, ważne, żeby była przesiana – zastępuje mąkę, więc potrzeba by była jak najdrobniejsza. Białka ubijam na sztywną pianę ze szczyptą soli i delikatnie łączę z masą makową. Tortownicę o średnicy 26 cm smaruję masłem i wysypuję bułką tartą. Wlewam ciasto i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 170 stopni C. Piekę około 1 godziny. Ponieważ ciasto jest bardzo wilgotne, nie rośnie za bardzo, sprawdzam raz, przed końcem pieczenia, czy na środku nie jest surowe. Łatwiej przepieka się w większej tortownicy. Studzę je na kratce. Kroję na 3 blaty. Pierwszy blat smaruję konfiturą bądź galaretką z czarnej porzaczki, można też użyć wiśni, typu „frużelina”, ale mnie lepiej smakuje z porzeczką. Kładę drugi blat i smaruję połową kremu kawowego. Przykrywam trzecim blatem. Całość tortu pokrywam cienką warstwą kremu, a z pozostałego wykonuję ozdoby. Blatów nie nasączam, jak w przypadku tortów przygotowywanych na biszkopcie, bo ciasto jest naprawdę wilgotne.
Tort przygotowuję przynajmniej dzień wcześniej, żeby smaki połączyły się. Myślę, że można go przechowywać w lodówce do tygodnia, choć nigdy nie miałam okazji tego sprawdzić, zazwyczaj znika w czasie Świąt… :o)
Coraz rzadziej korzystam z klasycznego kremu do tortu, ale w tym wypadku jest on niezbędny. Do tego tortu zrobiłam go z 3 jajek, ale proporcje dają się łatwo dostosować. Jeśli chcę zrobić duży tort z dwiema warstwami kremu to przygotowuję go z 5 jajek.
Podstawowy krem maślany:
3 jaja
30 dkg cukru
30 dkg masła (82% tłuszczu)
Jaja z cukrem ubijam na parze do momentu, aż cukier rozpuści się. Następnie masę studzę wkładając garnuszek do zimnej wody, wciąż ubijając. Tyle teoria, a ponieważ nie znoszę ubijania na parze, robię to bezpośrednio na płytce elektrycznej, ubijając mikserem… ale ostrzegam, że trzeba do tego pewnej wprawy i nie gwarantuję, że za pierwszym razem uda się nie przypalić masy… :o)
Masło ubijam mikserem, aż będzie puszyste, dodaję stopniowo ostudzoną masę. W ten sposób przygotowuję wersję podstawową, można do niej dodać: wanilii, przesianego kakao – to bezpieczne dodatki, bardziej ryzykowne jest dodanie zmiksowanych owoców (truskawki, maliny) bo krem potrafi się zważyć… Dla zaostrzenia smaku dodaję też łyżkę lub dwie spirytusu. Ważne by nie rozcieńczyć zbytnio kremu, dlatego potrzebny jest alkohol wysokoprocentowy, w temperaturze pokojowej.
Do tortu makowego robię zawsze krem kawowy. Próbowałam rozpuszczać kawę instant w spirytusie, ale to się nie udaje. Najprościej jest zrobić to w niewielkiej ilości gorącej wody, ostudzić i dodać stopniowo do kremu. W tym roku, żeby uniknąć nadmiernego rozcieńczenia kremu, do gorącej masy jajecznej wsypałam czubatą łyżkę kawy insatant. Kawa rozpuściła się w masie, pod wpływem temperatury i miksowania, ale czasami to się nie udaje, i mogą powstać kawowe grudki w kremie…
Przyznaję uczciwie, że przygotowanie dobrego kremu wymaga pewnej wprawy, ale warto spróbować :o)
Tort przełożony kremem maślanym wyjmuję z lodówki około pół godziny przed podaniem, żeby nabrał temperatury pokojowej, inaczej jest twardy i nie komponuje się z pozostałymi składnikami.