ŚLIWKI ZAPIEKANE W WINIE

ŚLIWKI ZAPIEKANE W WINIE

Kilka lat temu czytałam książkę  „Lunch w Paryżu” Elizabeth Bard, amerykańskiej dziennikarki, która idąc za głosem serca osiedliła się we Francji. Lubię takie opowieści, w których też przewijają się przepisy kulinarne. Kiedy więc w zeszłym roku ukazała się kolejna opowieść tej samej autorki – „Piknik w Prowansji”, sięgnęłam po nią bez wahania i się nie zawiodłam :o) Przepis na śliwki zapiekane w winie pochodzi właśnie z tej książki. Testowałam go  w zeszłym roku wielokrotnie, zwłaszcza, że pod domem rośnie drzewo śliwek węgierek. W tym roku niestety zabrakło własnych śliwek, podobnie jak wielu owoców, którym nie posłużył tegoroczny klimat, jednak to nie stanęło na przeszkodzie, by znów robić śliwki. Poniżej przepis z książki.

Składniki na 6 porcji:

1,5 kg dojrzałych, słodkich śliwek (u mnie najczęściej węgierki)

0,5 szk. czerwonego wina (u mnie przeważnie chianti)

1 łyżka surowego cukru trzcinowego lub brązowego

1 laska cynamonu

1 nieduży strąk wanilii rozłupany na pół

Rozgrzewam piekarnik do 180 stopni C. Śliwki przekrawam na pół i wyjmuję pestki. Wkładam je do naczynia do zapiekania i mieszam z pozostałymi składnikami. Zapiekam 35-45 minut, aż owoce będą całkowicie miękkie. Usuwam laskę cynamonu i strąk wanilii. Podaję na ciepło albo w temperaturze pokojowej z kwaśną śmietaną, jogurtem greckim albo lekko słodzony, serkiem mascarpone.

Tyle przepis.

A teraz moje modyfikacje. Jak wiadomo ściśle stosuję się do miar i wag jedynie w przypadku ciast i ciasteczek, więc pewnie daję ciut więcej cukru i wina też :o) Ciepłe śliwki wyjadamy bez żadnych dodatków, prosto z brytfanki :o) Przestudzone najczęściej pakuję do szkoły lub pracy z porcją jogurtu. Dziecię chętnie też zjada je jako dodatek do owsianki. Śliwki przechowuję do kilku dni w słoju, w lodówce, choć „kilka dni” to u nas nigdy nie postały…

Spróbujcie, póki są śliwki.

 

print