NALEŚNIKI FRANCUSKIE #3

NALEŚNIKI FRANCUSKIE #3

Jakoś tak się składa, że w naszej rodzinie naleśniki robią mężczyźni :o) Niekwestionowanym mistrzem w tej dziedzinie jest  mój Tato. Wnuki kochają naleśniki dziadka Janka, podobnie jak przyjaciele mojego syna. Tato ma swój tajemny przepis „garstkowy”, ale dziś podam inny, taki co to wpisuje się w mój projekt, czyli naleśniki francuskie w/g Julii Child z książki „Gotuj z Julią”. W zasadzie przepis odkrył Benek i to on pierwszy serwował je u nas w domu. Jak ładnie poproszę to Tato robi naleśniki w/g tej receptury czyli „na bogato” :o) Naprawdę warto spróbować. Dla mnie są idealne, uwielbiam ich delikatnie maślany smak. Najlepsze prosto z patelni, oprószone jedynie lekko cukrem-pudrem. Julia podaje, że to przepis podstawowy. Można zrobić więcej, zamrozić i później wykorzystywać do innych dań. Tylko po co? ;o)

Proporcje są podane na mniej więcej 10 naleśników o średnicy 20 cm. Dziś Tacie wyszło dokładnie 8.

Składniki:

1 szkl. mąki pszennej

2/3 szkl. zimnego mleka

2/3 szkl. zimnej wody

3 duże jajka

1/4 łyżeczki soli

3 łyżki stopionego masła i odrobina więcej do smarowania patelni

Zmiksuj wszystkie składniki na gładką masę mikserem albo trzepaczką  i wstaw do lodówki na co najmniej 30 minut. Rozgrzej patelnię do naleśników, aż kilka kropli wody wylanych na nią będzie tworzyć tańczące kuleczki. Natłuść powierzchnię patelni niewielką ilością stopionego masła. Wlej 2-3 łyżki ciasta naleśnikowego i przechylając na wszystkie strony, rozprowadź je równomiernie po całym dnie. Smaż około 1 minuty, aż spód się zrumieni, przewróć i smaż krótko z drugiej strony. Podawaj gorące prosto na talerze naleśnikożerców, albo najpierw usmaż wszystkie i dopiero podawaj, choć tej metody zdecydowanie nie lubię…

P.S.

Cały czas zamierzam zrealizować noworoczny projekt, ale chyba obniżę próg do 12 przepisów… :o), choć kto wie, a nóż się uda…

print