ŻABA W KUCHNI

ŻABA W KUCHNI

Lubię wtorki.

To jedyny dzień powszedni kiedy wieczorami przeważnie gotuję. Tak ułożył się nam plan zajęć popołudniowych, że zazwyczaj wtorkowe wieczory mam wolne, o ile nie nastąpi spiętrzenie pracy i nie wracam do biura… Zazwyczaj przygotowuję ciepłą kolację, czasami nawet zostaje coś na środowe drugie śniadanie :o) Makarony, tarty, zapiekanki, dziś  były quesadille, przepis z Kwestii Smaku.

W dodatku we wtorkowe wieczory zazwyczaj mogę obejrzeć, któryś z moich ulubionych seriali – „Chirurgów” albo „Przepis na życie”.

Dziś jednak, wyjątkowo, nie będzie kulinarnie. Doszłam bowiem do wniosku, że nazwa „Moje gotowanie” jest zbyt ogólnikowa, więc zmieniłam na taką, która bardziej kojarzy się ze mną. Dlaczego Żaba?

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze w liceach uczono przysposobienia obronnego mój nauczyciel z uporem godnym lepszej sprawy przekręcał moje nazwisko i systematycznie, wyczytywał z dziennika: Żabunia… Takim o to sposobem zostałam Żabą :o)

Jeśli ktoś widząc w nagłówku żabę pomyślał, że od dziś serwuję kuchnię francuską spieszę wyprowadzić go z błędu… Choć nie przeczę, że jest kilka dań francuskich, które lubię i z pewnością jeszcze się tu pojawią, chociażby desery… Daleka jednak jestem od serwowania żabich udek. Wciąż pozostaję miłośniczką przede wszystkim kuchni włoskiej i czekolady :o) Na blogu chciałbym też zapisać i tym samym ocalić od zapomnienia rodzinne przepisy…

print