Już za dwa tygodnie Boże Narodzenie i mimo świątecznych dekoracji w sklepach i piosenek w radio jakoś nie mogę „poczuć świątecznej atmosfery”… Dziś przed seansem w kinie widziałam nawet tegoroczną reklamę Coca-Coli z Mikołajem, ale jakoś mnie nie zachwyciła, wolałam stare ciężarówki i melodię „Coraz bliżej Święta…” Może to przez pogodę mało zimową? Choć z drugiej strony jako kierowca nie tęsknię specjalnie za śniegiem. Może nadmiar zawodowych obowiązków? Może, po prostu, starzeję się?
W każdym razie, Święta będą niezależnie od moich odczuć i chyba czas wziąć się za przygotowania. Dziś z Benkiem kupiliśmy większość prezentów, dom też już prawie udekorowany, trzeba jeszcze tylko kupić żywą choinkę. Myślę więc, że jutro zacznę piec ciasteczka.
Przez kilka lat wypracowałam żelazny zestaw ciasteczek, które piekę na Boże Narodzenie, choć oczywiście zawsze też staram się testować nowe. Do tych, które piekę od kilku lat należą właśnie ciasteczka caffe latte. Przepis na nie pochodzi ze specjalnego wydania Tiny z 2004 roku. W oryginalnym przepisie podane jest, że to porcja na 25 sztuk. Myślę jednak, że to byłyby ciacha a nie ciasteczka. Lubię kiedy ciasteczka są „na raz”, ostatecznie na dwa kęsy, dlatego ja z tej porcji robię około 50 sztuk.
Składniki:
30 dkg mąki
15 dkg masła
1 jajko
2 łyżki ostudzonego mocnego naparu z kawy
8 dkg drobnego cukru
20 dkg białej polewy czekoladowej
5 dkg kremówki 36%
50 czekoladowych ziarenek kawy
Żeby ciasteczka miały naprawdę kawowy smak nie robię naparu z kawy tylko rozpuszczam kawę instant w maksymalnie dużym stężeniu, mniej więcej 1 łyżkę czubatą kawy w 2 łyżkach gorącej wody.
Ostudzoną kawę, mąkę, masło, jajko i cukier zagniatam, zawijam w folię spożywczą i wkładam do lodówki na 1 godzinę.
Ciasto rozwałkowuję na stolnicy oprószonej mąką i wycinam foremką ciasteczka o średnicy około 3 cm. Korzystam z kwiatka, ale równie dobrze może to być okragła foremka. Powinno wyjść około 100 sztuk.
Ciasteczka układam na blasze i piekę około 10 minut w temperaturze 160 stopni, na złoty kolor. Studzę na kratce. Jeśli rozkładam pracę na etapy to przestudzone ciasteczka chowam do puszki i kończę następnego dnia.
Siekam polewę z białej czekolady. Zagotowuję śmietankę. Zdejmuję z ognia, wrzucam polewę i mieszam aż się rozpuści. Lekko studzę. Tutaj musicie wyczuć odpowiedni moment kiedy sklejać ciasteczka. Jeśli masa jest za ciepła to będzie spływać z ciasteczek, zbyt mocno wystudzoną ciężko je sklejać… :o)
Robię markizy, czyli jedno ciasteczko smaruję masą i przyklejam do niego drugie. Na wierzchu robię niewielki kleks z masy i przyklejam czekoladowe ziarenko kawy. Kiedy krem stężeje przekładam ciasteczka do puszki.