Miesiąc: wrzesień 2011

PAPRYKA KONSERWOWA

PAPRYKA KONSERWOWA

Jesień to w kuchni czas przetworów, owocowych ale i warzywnych. W zasadzie paprykę można kupić przez cały rok, ale właśnie teraz jest najtańsza i najlepsze więc warto zamknąć jej trochę w słoikach. Nie lubię mocno octowych przetworów, ale ta jest słodko-winna, korzenna, pyszna. Parę lat […]

TARTA Z ŁOSOSIEM

TARTA Z ŁOSOSIEM

Od pewnego czasu polubiłam tarty, te na słodko jak i te wytrawne. Słodkie to idealny deser do kawy, a wytrawne to ciepła kolacja dla kilku osób. Przez jakiś czas poszukiwałam idealnego spodu. Jeśli chodzi o słony najbardziej pasuje mi ten znaleziony na blogu Kwestia Smaku. […]

POWIDŁA ŚLIWKOWE

POWIDŁA ŚLIWKOWE

a progiem jesień… na szczęście, póki co, w odsłonie, którą lubię – kolorowej i słonecznej. Benek czasami gra z Misią w skojarzenia, miewają przedziwne :o)… Gdybym to ja miała wymienić skojarzenie do jesieni to z pewnością byłyby to powidła śliwkowe.

Przy robieniu przetworów moja rola zazwyczaj sprowadza się do zaopatrzenia rodziców w odpowiednie składniki i przyklejeniu naklejek  z opisem na gotowe słoiczki. Jednak teoretycznie jestem doskonale przygotowana, zwłaszcza w kwestii powideł, bo lubię je najbardziej. Oczywiście w pierwszej kolejności śliwkowe, ale przepadam też za wiśniowymi, a w tym roku powstały również z czarnej porzeczki. Dla mnie to kwintesencja owocu, z przyprawową nutką. Powidła mają też najmniej cukru, w stosunku do dżemów czy konfitur.

Trudno o dokładny przepis, to raczej inspiracja. Potrzebne będą śliwki, koniecznie dojrzałe węgierki, najlepiej pomarszczone przy ogonku. Jednak takie trudno kupić na rynku, więc trzeba przede wszystkim sprawdzić czy pestka dobrze odchodzi od miąższu. Z moich obserwacji wynika, że z kilograma owoców wychodzi, mniej więcej, jeden słoiczek dżemowy powideł.

Dostarczam więc Tacie, jednorazowo, około 10 kg śliwek.

Tata je dryluje i wkłada do dużej brytfanki, takiej w której pieczemy indyka na Święta.

Do brytfanki wlewa trochę wody, tak na dno i wstawia ją do nagrzanego piekarnika na 1 – 2 godziny. W tym czasie śliwki puszczą sok, zmiękną i trochę odparują. Zostawia je do wystygnięcia na noc. Następnego dnia znów smaży je około 2 – 3 godzin w piekarniku, mieszając od czasu do czasu i zostawia do ostygnięcia. Tego samego dnia wieczorem lub następnego dnia dodaje cukru do smaku, w zależności od tego jak były słodkie śliwki, ale na taką porcję maksymalnie 0,5 kg i trochę przypraw. Zazwyczaj są to 2 kawałki kory cynamonu i laska wanilii, choć w tym roku do jednej partii dodałam cynamon, kawałek świeżego imbiru i goździki – wbiłam je w imbir, żeby później łatwiej je usunąć. Powidła smaży trzeci raz, około godziny, do uzyskania pożądanej konsystencji. Wyjmuje przyprawy. Gorące wkłada do słoiczków i pasteryzuje w piekarniku przez 10 minut, w temperaturze 120 stopni.

Wykorzystanie piekarnika bardzo usprawnia pracę. Oczywiście można powidła smażyć na kuchence w garnku, ale wtedy trzeba je częściej mieszać. Od dawna też nie pasteryzujemy przetworów w garnku z gorącą wodą tylko właśnie w piekarniku. Ważne jest, żeby słoiczki nie stykały się ze sobą, więc najlepiej ustawić je na blasze, którą wykorzystuje się do pieczenia ciast. Od lat korzystamy z elektrycznej kuchenki, nie wiem jak sprawdzi się gazowa, w kwestii utrzymania odpowiedniej temperatury.

A zapach smażonych powideł – bezcenny… :o)