Dziś w VENEZII widziałam kozaki… A wczoraj Julka zabroniła wymawiać słowo na „jot”, o tym na „zet” boję się nawet pomyśleć… Póki co całkiem letnia i ekstremalnie prosta pomidorowa salsa. W zasadzie można przyrządzić ją przez cały rok, bo w dzisiejszej dobie potrzebne do niej składniki dostępne są stale. Jednak najlepiej smakuje latem, kiedy pomidory dojrzewają w słońcu a bazylia rośnie na grządce – w ogródku mojego Taty :o) Ponieważ salsa stanowi dodatek do dań głównych to nie umiem określić ile będzie porcji z tego przepisu, zazwyczaj przygotowuję ją z ilości, którą podaję poniżej. Jeśli nawet zostanie to doskonale przechowuje się w lodówce przez 1-2 dni. Lubię pomidory w temperaturze pokojowej, więc z lodówki wyjmuję ją około pół godziny przed podaniem.
Składniki:
3-4 średniej wielkości mięsiste pomidory
1 średnia cebula
pęczek bazylii
1 łyżeczka cukru
1-2 łyżki octu balsamicznego
2-3 łyżki oliwy z oliwek lub z orzechów włoskich, albo innej ulubionej
sól, pieprz
Cebulę kroję w dość drobną kostkę, posypuję cukrem. Pomidory sparzam gorącą wodą, później hartuję zimną i obieram ze skórki. Również kroję je w niewielką kostkę. Listki bazylii siekam na paseczki. Wszystkie składniki, wraz z przyprawami, wkładam do miski i mieszam łyżką. Zazwyczaj używam soli morskiej i staram się solić na raty, czyli najpierw wsypuję około łyżeczki, czekam kilka minut, aż smaki przegryzą się, próbuję i ewentualnie dosalam.
Na zdjęciu widnieje bazylia cynamonowa z ogrodu Taty i pomidory truskawkowe. Bardzo lubię wszystkie pomidory typu „cherry”, w tym roku namówiłam nawet Tatę do posadzenia ich w szklarni, ale do salsy nie polecam, ze względu na obieranie skórki… Za to do tarty pasują idealnie, ale o tym innym razem… :o)