PIEROGI

Babcia ani Mama nie robiły pierogów. Kiedy więc już zaprzyjaźniłam się z kuchnią postanowiłam spróbować sił w dziedzinie pierogowej. Zrobiłam wszystkie pierogi, ułożyłam je na blacie, przykryłam ściereczką i zamierzałam ugotować przed samym obiadem… To była katastrofa! Pierogi „rozłaziły” się, poprzyklejały do kuchennego blatu… Po kilku latach spróbowałam ponownie, efekt był jak najbardziej zadowalający :o) Tym razem skorzystałam z przepisu z miesięcznika KUCHNIA, który prenumeruję od lat. Dziś już wiem, że gotowe pierogi gotuje się na bieżąco…
Nie robię też dużego płatu ciasta, z którego wycina się krążki. Urywam z ciasta kawałek, formuję z niego wałek i tnę go jak na kopytka. Każdą porcję rozwałkowuję na mały krążek, który później stosownie nadziewam. Dzięki tej metodzie może wszystkie pierogi nie są idealnie równe, ale nie zostają resztki ciasta, jak po wycinaniu, które później znów się zagniata, przez co ciasto robi się coraz twardsze. Metodą podobną do mojej robiła też pierogi ciocia Karola, niezrównana mistrzyni pączków i pierogów właśnie. Z racji licznej rodziny i dużego grona przyjaciół zagniatała ciasto z kilku kilogramów mąki. Później siadała w kącie kuchni, z miską ciasta na kolanach, z ogromnej kuli odrywała kawałeczki i w palcach formowała pierogowe krążki, które później faszerowała…
Na obiad dla cztero- pięcioosobowej rodziny wystarczy zagnieść ciasto z pół kilograma mąki. Nasze ulubione to ruskie. Robi się je łatwo, bo nadzienie jest zwarte, więc fajnie faszeruje się nim pierogowe krążki. Dobrze zawija się truskawki, trudniej jagody – nadziewam samymi owocami, nie dodaję cukru. Na Święta robię z nadzieniem kapuściano-grzybowym, a także klasyczne uszka.
Jeśli pierogi nie wędrują prosto z garnka na talerz to po odcedzeniu te z nadzieniem owocowym posypuję cukrem – do środka nigdy go nie dodaję, a pozostałe smaruję leciutko olejem bądź polewam skwarkami. Dzięki temu nie sklejają się po ostygnięciu.
Zagniecione ciasto zawsze odkładam przykryte miską, żeby odpoczęło, przez mniej więcej pół godziny. Trzymane pod przykryciem nie wysycha.
Lepienie pierogów to praca kolektywna. Zazwyczaj zajmuję się przygotowaniem wszystkiego, a do nadziewania zatrudniam Mamę albo Korka :o)
Zapisałam już chyba wszystko co wiem o pierogach, więc w końcu podam przepis…
Ciasto:
0,5 kg mąki
1 jajko
3/4 – 1 szk. ciepłej wody
szczypta soli
Mąkę wysypuję na stolnicę, na środku robię dołek, wbijam jajko i wsypuję sól. Zaczynam zagniatać, najlepiej przy pomocy łopatki, bo ciasto jest klejące, stopniowo dodaję wodę. Jeśli chcę, żeby ciasto było twardsze i dało się cieniutko rozwałkować, np. do uszek, to daję mniej wody, jeśli chcę bardziej miękkie – więcej.
Nasze ulubione nadzienie, czyli farsz do ruskich:
0,25 kg twarogu
0,70 kg ugotowanych ziemniaków
1 cebula
sól i pieprz do smaku
Ugotowane ziemniaki, mogą być te które zostały z obiadu z poprzedniego dnia, przeciskam przez praskę. Podobnie robię z twarogiem, używam typowego twarogu, w kostce, a nie z wiaderka. Cebulę kroję w kosteczkę i podsmażam na oleju, dodaję do twarogu i ziemniaków. Zagniatam farsz, doprawiam go solą i pieprzem. Czasami dodaję 3 – 4 łyżki startego żółtego sera.
No i na dokładkę ( 20 czerwca 2011):
W warzywniku Tata wyhodował szpinak. Lubimy różne z nim dania. Jedyny mankament to taki, że potrzeba naprawdę dużo świeżego szpinaku, żeby nakarmić kilka osób… W sobotę zrobiłam pierogi ze szpinakowym farszem. Skleiłyśmy z Mamą 45 pierogów, a do zrobienia farszu zużyłam 3/4 wiaderka świeżego szpinaku… :o)
Farsz ze szpinakiem:
500 g świeżego szpinaku, myślę, że poza sezonem mógłby być mrożony
250 g ricotty
1 jajko
50 g parmezanu lub sera żółtego, który dobrze się topi
sól, pieprz, gałka muszkatołowa
Wkładam szpinak do dużego garnka, lekko podlewam wodą. Mieszam kilka minut, aż zmięknie i zmniejszy objętość. Odcedzam, studzę, odciskam nadmiar wody i drobno kroję. Dodaję sery, jajko, doprawiam przyprawami.
Pierogi można podać ze skwarkami, albo bardziej po włosku z sosem śmietanowym.