WŁOSKIE WSPOMNIENIA…

Gdybym miała zamieszkać w innym kraju to z pewnością byłyby to Włochy, a dokładnie Toskania… no może jeszcze Nowy Jork :o). Cieszę się z każdej wyprawy do Italii. W planach kolejna, ale póki co wspominam zeszłoroczną wycieczkę do Rzymu. Polecieliśmy w czasie ferii zimowych, kiedy u nas trzymał mróz. Na miejscu przywitało nas piękne słońce i kilkanaście stopni ciepła… Zrobiliśmy wiele kilometrów zwiedzając zabytki Wiecznego Miasta. Dla odpoczynku przystawaliśmy na espresso, gałkę wyśmienitych lodów, kawałek pizzy, panini, makaron albo sałatę. Szczególnie zasmakowała mi jedna z nich, którą miałam przyjemność zjeść w knajpce na najmniejszej na świecie zamieszkałej na stałe wyspie, będącej oczywiście częścią Rzymu – isola Tiberina. Przepis na nią spróbowałam odtworzyć w domu i myślę, że mi się udało :o) Jak większość potraw w kuchni włoskiej jest to sałatka prosta i szybka w przygotowaniu.
Składniki:
opakowanie rukoli
ser typu camembert, najlepiej w owalnym kształcie
kilka plastrów wołowego pastrami
kilka pomidorków koktajlowych
oliwa z oliwek
sok z cytryny
sól, pieprz
Rukolę rozkładam na dużym, płaskim półmisku. Ser kroję wzdłuż w słupki, o boku około 1 cm. Każdy słupek owiłam plastrem wołowiny, układam na rukoli. Pomidory kroję na połówki lub ćwiartki i również kładę na sałacie. Całość skrapiam lekko oliwą z oliwek i sokiem z cytryny. Posypuję odrobiną świeżo zmielonego, kolorowego pieprzu. Raczej nie solę, ale jeśli ktoś lubi to oczywiście może dosolić. Podaję z ciabattą lub paluszkami grissini.
Sałatkę trzeba przygotować tuż przed podaniem, bo rukola zwyczajnie zwiędnie leżąc zbyt długo na półmisku, choć w moim towarzystwie raczej nie ma na to szansy. Rukola to moja ulubiona sałata :o)