Już Wielkanoc?! – spytało moje dziecko zasiadając do dzisiejszego śniadania… Na stole gościła bowiem biała kiełbasa i sałatka jarzynowa :o) Przyjmując takie kryterium, powinniśmy obchodzić Wielkanoc już tydzień temu, gdy mieliśmy na śniadanie jajka faszerowane… Teraz, gdy natka pietruszki jest dostępna przez okrągły rok można je przygotować, kiedy tylko przyjdzie nam ochota. Mnie jednak nieodmiennie najbardziej smakują wiosną, goszczą też zawsze na naszym wielkanocnym stole. Takie jajka pamiętam „od zawsze”, więc mogę śmiało stwierdzić, że to nasz rodzinny przepis, który tu zapisuję po raz pierwszy, bo jak już wiecie, nie posiadam kajetu po babci. A ponieważ z utęsknieniem wyczekuję wiosny…
Składniki, na dziesięć jajek, zdecydujcie sami, ile osób może się tym najeść…
11 jajek
1/3 szk. bułki tartej
1/2 szk. mleka
cebula
pęczek natki pietruszki
sól
pieprz
masło
10 jajek gotuję na twardo. Po ostudzeniu przekrawam je wzdłuż ostrym nożem i wydłubuję łyżeczką ze skorupek. Rozdrabniam je tłuczkiem do ziemniaków. Cebulę kroję w drobną kostkę i podsmażam na łyżce masła. Bułkę namaczam w mleku. Pietruszkę siekam drobno, o tej porze roku, pęczki są raczej mikre, więc można dodać cały pęczek… Przestudzoną cebulkę, natkę i namoczoną bułkę oraz surowe jajko dodaję do rozdrobnionych jajek, mieszam, doprawiam do smaku solą i pieprzem. Masą napełniam skorupki. Można je przygotować dzień wcześniej i przechowywać w lodówce. Rano rozpuszczam 1/3 kostki masła na patelni, na średnim ogniu. Na maśle układam jajka, skorupkami do góry. Patelnię przykrywam pokrywką i smażę je około 5 minut. Trzeba uważać z temperaturą, żeby jajka się przegrzały, zrumieniły, ale nie spaliły. Patelnię zdejmuję z ognia, odczekuję 2-3 minuty zanim ją otworzę i podam jajka na stół, żeby masło mogło się wchłonąć.